niedziela, 4 stycznia 2015

Trailer idealny

Nic tak nie cieszy serduszka, jak to złudne ciepełko hype’u, wymierzona co do minuty kampania reklamowa dzieła, na które czekasz długimi miesiącami. Widzisz teaserowy plakat, potem kilkusekundowy teaser teasera, dokładnie oddzielone od całości skrawki materiału, mające na celu podgrzać atmosferę.

Absolutnym mistrzem jest Marvel Studios, potrafiący wydać dwa bliźniaczo podobne do siebie trailery i tym samym podnieść temperaturę podniecenia, każąc internautom wyszukiwać drobne różnice między jednym a drugim. Ba, potrafią stworzyć niezłą zapowiedź filmu, którego jeszcze nie zaczęto kręcić, korzystając z urywków filmów już powstałych. I wzbudzić tym gigantyczną euforię.


Staram się nie poddawać hype’owi. Jednak rzadko kiedy się to udaje. Łatwo jest zaciekawić widza nową częścią znanej serii, bądź efektownością obrazu. Słyszysz pompatyczną muzykę, widzisz nazwisko Christophera Nolana i od razu pragniesz pójść do kina.

Myślę przy tym o tym, że skoro tak łatwo „wziąć sobie” widza, po prostu pokazując znanego superbohatera bądź nazwisko świetnego reżysera, czy istnieje coś jeszcze, co może sprawić, że trailer wbije w fotel. Idealnym przepisem byłby Hans Zimmer + Nolan + Marvel. Ale czy zwiastuny mogą być małymi dziełami sztuki? Złożone są w końcu z materiału stworzonego przez kogoś innego. Dlatego trailery najłatwiej porównać do muzycznych remixów. Bazując na jakimś materiale, autor zwiastuna musi wybrać i tak złożyć wybrane jego elementy, by osiągnąć cel – przyciągnąć uwagę.


Dlaczego tyle dziś mówię o trailerach? Zaczął się 2015. A filmy, na które w tym roku czekam najbardziej, przekonały mnie właśnie świetnymi zapowiedziami. Są to Mad Max: Fury Road (reż. George Miller) i Inherent Vice (reż. Paul Thomas Anderson).


Postaram się pominąć moje zachwyty nad tym, jak nowy Mad Max wygląda – stroje, samochody, ta cała drobiazgowość charakteryzacji, nad tym będę się pochylał, gdy już obejrzę gotowy film. To, na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę w klipach promujących to dzieło, jest idealne połączenie obrazu z muzyką, wielka broń tego typu krótkich form. Wszystkie obrazy ułożone są w jej rytm. Pierwsze wielkie ciarki przeszły mi po plecach, gdy zobaczyłem obraz wielkiej burzy piaskowej podpięty pod dźwięk chóru. Najlepiej jednak widać połączenie tych dwóch elementów, gdy wchodzi kawałek Ninja Track, uzupełniany przez dźwięki prosto z filmu. Razem utworzyło to niewiarygodny efekt tworzenia się utworu z wystrzałów i odgłosów silników.


Mistrzostwem jednak jest zwiastun drugi, na który czekałem już pełen emocji. Całość klipu krąży wokół tematyki szaleństwa i właśnie temu też służy posłużenie się muzyką klasyczną – pełnej chórów i bębnów, odzwierciedlonej w przesuwających się po ekranie szybko zmontowanych obrazach. Świetna jest potrójna kulminacja muzyki – wpierw narasta ona powoli, wychodząc gdzieś z odmętów, gdy Max leży nieprzytomny w piasku. W pełni orkiestra odsłania się, gdy szybkim ruchem się z niego podnosi. Przez moment widzimy emocjonujące fragmenty filmu, by potem znów muzyka ucichła, dając miejsce na niemy krzyk jednej z bohaterek. I po ukazaniu się (mówionego całe szczęście, nie pisanego) sloganu znanego z plakatów muzyka znów wybucha, wraz z towarzyszącym jej efektownym kolażem scen akcji. Po kolejnej ciszy zilustrowanej złem i ogromem burzy piaskowej, eksploduje po raz ostatni, a z nią tytuł filmu. Dzięki temu od razu skojarzy się on nam z akcją i monumentalnością, którą to użycie orkiestralnego utworu dodatkowo pomnaża. Gra ciszą i zaskoczeniem to również wielka armata w arsenale trailerów.


Tak jak mówiłem, Mad Max: Fury Road wydaje się monumentalnym, wielkim dziełem – wrażenie robi to, iż wygląda, jakby wiele scen, zastępowanych aktualnie przez komputer, była tworzona z udziałem prawdziwych samochodów. Aby przekonać się, jak wiele efektów specjalnych, przez nas nawet niezauważanych, tworzy współczesne kino, spójrzcie na porównanie dwóch trailerów (u góry jest ten starszy).


Na marginesie: szalony pomysł z tym ubranym na czerwono facetem z gitarą. Kocham takie pokręcone idee.

Kampanie reklamowe zaczyna się na długo przed premierą. Dlatego też czasem widzimy sceny, których w filmie nie wykorzystano. O, na przykład tego w 500 Days of Summer (reż. Marc Webb) nie widziałem.


Może i też dlatego Mad Max w każdym ze zwiastunów różni się nieco kolorystyką. Ale to akurat kosmetyka.


Inherent Vice to dzieło, które jest moim „pewniakiem”. W końcu to Anderson, a jego filmy łykam jak pelikan. Zwiastuny tej produkcji starają się przedstawić lata, w których dzieje się nowe dzieło słynnego reżysera. Damski głos z offu, charakterystyczna czcionka, świetnie dobrana muzyka – co tu dużo gadać, to po prostu świetne klipy. Dodatkowo możemy zwrócić uwagę na moment, w którym na jednym ze zwiastunów ujęcia wzięte z różnych scen układają się w jeden dialog.



Dystrybutorzy doskonale wiedzą, jak trailery mogą wpłynąć na odbiór filmu. Dla większych zysków nie omieszkają nawet przedstawić go w zupełnie innej konwencji. Skoro można było reklamować The King’s Speech (reż. Tom Hooper) jako komedię, równie dobrze można nieco „podrasować” psychologiczny thriller, by wyglądał jak zarabiający krocie akcyjniak. Tak się stało z Nightcrawler (reż. Dan Gilroy), w którego zwiastunie roi się od pościgów i wzniosłej muzyki, gdy tak naprawdę mamy do czynienia z trzymającym w napięciu, ale nie ociekającym wybuchami dreszczowcu.


Mimo wszystko, trailery to „tylko” reklama. Dlatego też nie powinno nas dziwić, iż często wszystkie najlepsze teksty i walki widzimy już we zwiastunach. Wielka jest jednak moc tych krótkich klipów, a każdy z nich potrafi przynieść miliony dystrybutorowi. Zdolny twórca przedstawi w nich dramat jako komedię, a komedię jako horror. Dlatego nie dajmy się zwieść ich magii.


E, co ja gadam – i tak się damy.

2 komentarze:

  1. Myślę że temat jest znacznie szerszy i mógłbyś mu poświęcić cały cykl. Jeszcze nikomu się nie przyznawałem :), ale jestem fanem zwiastunów :). Chętnie bym sobie poczytał o tym jak ewoluowały te swoiste małe dzieła sztuki. Zwiastun zachęca i najczęstszy zarzut jest taki że jest lepszy niż film!! :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc myślałem, by podjąć się tego tematu jeszcze szerzej. Gdy robiłem research znalazłem masę zwiastunowych perełek. Sam wygląd trailerów zmieniał się przez dekady i obserwowanie tego w jednym ciągu jest niezwykle interesujące. Myślę, że do tematu jeszcze wrócimy w przyszłości, gdy zbiorę odpowiednią ilość materiału.
      Pozdrawiam!

      Usuń