Nic tak
nie cieszy serduszka, jak to złudne ciepełko hype’u, wymierzona co do minuty
kampania reklamowa dzieła, na które czekasz długimi miesiącami. Widzisz
teaserowy plakat, potem kilkusekundowy teaser teasera, dokładnie oddzielone od
całości skrawki materiału, mające na celu podgrzać atmosferę.
Absolutnym
mistrzem jest Marvel Studios, potrafiący wydać dwa bliźniaczo podobne do siebie
trailery i tym samym podnieść temperaturę podniecenia, każąc internautom
wyszukiwać drobne różnice między jednym a drugim. Ba, potrafią stworzyć niezłą
zapowiedź filmu, którego jeszcze nie zaczęto kręcić, korzystając z urywków
filmów już powstałych. I wzbudzić tym gigantyczną euforię.
Staram
się nie poddawać hype’owi. Jednak rzadko kiedy się to udaje. Łatwo jest
zaciekawić widza nową częścią znanej serii, bądź efektownością obrazu. Słyszysz
pompatyczną muzykę, widzisz nazwisko Christophera Nolana i od razu pragniesz
pójść do kina.
Myślę
przy tym o tym, że skoro tak łatwo „wziąć sobie” widza, po prostu pokazując
znanego superbohatera bądź nazwisko świetnego reżysera, czy istnieje coś
jeszcze, co może sprawić, że trailer wbije w fotel. Idealnym przepisem byłby
Hans Zimmer + Nolan + Marvel. Ale czy zwiastuny mogą być małymi dziełami
sztuki? Złożone są w końcu z materiału stworzonego przez kogoś innego. Dlatego
trailery najłatwiej porównać do muzycznych remixów. Bazując na jakimś
materiale, autor zwiastuna musi wybrać i tak złożyć wybrane jego elementy, by
osiągnąć cel – przyciągnąć uwagę.
Dlaczego
tyle dziś mówię o trailerach? Zaczął się 2015. A filmy, na które w
tym roku czekam najbardziej, przekonały mnie właśnie świetnymi zapowiedziami.
Są to Mad Max: Fury Road (reż. George Miller) i Inherent
Vice (reż. Paul Thomas Anderson).
Postaram
się pominąć moje zachwyty nad tym, jak nowy Mad Max wygląda – stroje,
samochody, ta cała drobiazgowość charakteryzacji, nad tym będę się pochylał,
gdy już obejrzę gotowy film. To, na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę w
klipach promujących to dzieło, jest idealne połączenie obrazu z muzyką, wielka
broń tego typu krótkich form. Wszystkie obrazy ułożone są w jej rytm. Pierwsze
wielkie ciarki przeszły mi po plecach, gdy zobaczyłem obraz wielkiej burzy
piaskowej podpięty pod dźwięk chóru. Najlepiej jednak widać połączenie tych
dwóch elementów, gdy wchodzi kawałek Ninja Track, uzupełniany przez dźwięki
prosto z filmu. Razem utworzyło to niewiarygodny efekt tworzenia się utworu z wystrzałów
i odgłosów silników.
Mistrzostwem
jednak jest zwiastun drugi, na który czekałem już pełen emocji. Całość klipu
krąży wokół tematyki szaleństwa i właśnie temu też służy posłużenie się muzyką
klasyczną – pełnej chórów i bębnów, odzwierciedlonej w przesuwających się po
ekranie szybko zmontowanych obrazach. Świetna jest potrójna kulminacja muzyki –
wpierw narasta ona powoli, wychodząc gdzieś z odmętów, gdy Max leży
nieprzytomny w piasku. W pełni orkiestra odsłania się, gdy szybkim ruchem się z
niego podnosi. Przez moment widzimy emocjonujące fragmenty filmu, by potem znów
muzyka ucichła, dając miejsce na niemy krzyk jednej z bohaterek. I po ukazaniu
się (mówionego całe szczęście, nie pisanego) sloganu znanego z plakatów muzyka
znów wybucha, wraz z towarzyszącym jej efektownym kolażem scen akcji. Po
kolejnej ciszy zilustrowanej złem i ogromem burzy piaskowej, eksploduje po raz
ostatni, a z nią tytuł filmu. Dzięki temu od razu skojarzy się on nam z akcją i
monumentalnością, którą to użycie orkiestralnego utworu dodatkowo pomnaża. Gra
ciszą i zaskoczeniem to również wielka armata w arsenale trailerów.
Tak jak
mówiłem, Mad Max: Fury Road wydaje się monumentalnym, wielkim dziełem –
wrażenie robi to, iż wygląda, jakby wiele scen, zastępowanych aktualnie przez
komputer, była tworzona z udziałem prawdziwych samochodów. Aby przekonać się, jak
wiele efektów specjalnych, przez nas nawet niezauważanych, tworzy współczesne
kino, spójrzcie na porównanie dwóch trailerów (u góry jest ten starszy).
Na marginesie: szalony pomysł z tym ubranym na czerwono facetem z gitarą. Kocham takie
pokręcone idee.
Kampanie
reklamowe zaczyna się na długo przed premierą. Dlatego też czasem widzimy
sceny, których w filmie nie wykorzystano. O, na przykład tego w 500 Days of
Summer (reż. Marc Webb) nie widziałem.
Może i
też dlatego Mad Max w każdym ze zwiastunów różni się nieco kolorystyką. Ale to
akurat kosmetyka.
Inherent
Vice to dzieło, które jest moim „pewniakiem”. W końcu to Anderson, a jego filmy
łykam jak pelikan. Zwiastuny tej produkcji starają się przedstawić lata, w
których dzieje się nowe dzieło słynnego reżysera. Damski głos z offu,
charakterystyczna czcionka, świetnie dobrana muzyka – co tu dużo gadać, to po
prostu świetne klipy. Dodatkowo możemy zwrócić uwagę na moment, w którym na
jednym ze zwiastunów ujęcia wzięte z różnych scen układają się w jeden dialog.
Dystrybutorzy
doskonale wiedzą, jak trailery mogą wpłynąć na odbiór filmu. Dla większych
zysków nie omieszkają nawet przedstawić go w zupełnie innej konwencji. Skoro
można było reklamować The King’s Speech (reż. Tom Hooper) jako komedię, równie
dobrze można nieco „podrasować” psychologiczny thriller, by wyglądał jak
zarabiający krocie akcyjniak. Tak się stało z Nightcrawler (reż. Dan Gilroy), w
którego zwiastunie roi się od pościgów i wzniosłej muzyki, gdy tak naprawdę
mamy do czynienia z trzymającym w napięciu, ale nie ociekającym wybuchami
dreszczowcu.
Mimo
wszystko, trailery to „tylko” reklama. Dlatego też nie powinno nas dziwić, iż
często wszystkie najlepsze teksty i walki widzimy już we zwiastunach. Wielka
jest jednak moc tych krótkich klipów, a każdy z nich potrafi przynieść miliony
dystrybutorowi. Zdolny twórca przedstawi w nich dramat jako komedię, a komedię
jako horror. Dlatego nie dajmy się zwieść ich magii.
E, co ja
gadam – i tak się damy.
Myślę że temat jest znacznie szerszy i mógłbyś mu poświęcić cały cykl. Jeszcze nikomu się nie przyznawałem :), ale jestem fanem zwiastunów :). Chętnie bym sobie poczytał o tym jak ewoluowały te swoiste małe dzieła sztuki. Zwiastun zachęca i najczęstszy zarzut jest taki że jest lepszy niż film!! :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc myślałem, by podjąć się tego tematu jeszcze szerzej. Gdy robiłem research znalazłem masę zwiastunowych perełek. Sam wygląd trailerów zmieniał się przez dekady i obserwowanie tego w jednym ciągu jest niezwykle interesujące. Myślę, że do tematu jeszcze wrócimy w przyszłości, gdy zbiorę odpowiednią ilość materiału.
UsuńPozdrawiam!